Ciekawostki.

07:27:00 Cynamonka 0 Comments

Zdecydowałam się. Siłownia wygrała z zajęciami japońskiego.Poszliśmy dzisiaj z moim TŻ i zapisaliśmy się - w dodatku, dzięki promocji, miesiąc lipiec 'dostaliśmy' w prezencie za złotówkę. Jednym słowem dorwaliśmy całkiem niezłą okazję :) Jednak przechodząc do rzeczy. Ostatnim razem nie doczekałam się analizy składu swojego ciała, bo nieszczęsna drukarka zawaliła sprawę i jedynie kochany TŻ dowiedział się co i jak. Nie ukrywam, byłam rozczarowana i trochę zła, bo własnie na tym mi najbardziej zależało. Chciałam się dowiedzieć, czy moja dotychczasowa zdrowsza dieta i PRAWIE 2 lata 'dywanówek' (jak niektórzy nazywają ćwiczenia w domu) dały jakieś efekty. Przeciwników ćwiczenia w domu, którzy wmawiają innym (przeważnie osobom początkującym), że 'machanie nóżką na dywanie' nic nie daje i że nie zauważy się efektów, mogę odesłać tam skąd przyszli. Dowiedziałam się, że większość obecnych kilogramów (z tego co pamiętam, to ok 44.8kg) w moim ciele stanowią - o dziwo! - MIĘŚNIE :)  Zdziwiła mnie trochę zawartość tłuszczu w organizmie, która wynosi tylko 10.2% - ciut poniżej normy, jednak trener stwierdził, że to nic takiego i że nadrabiam masą mięśniową. Rozbawił mnie mój wiek metaboliczny, który został oceniony na... 12 lat! - czy to oznacza, że moje jestestwo czeka długi żywot? :D
W każdym razie, jedyne co mogę powiedzieć, to to, że nie ważne czy ćwiczysz w domu, czy na siłowni, najważniejsze jest to, żeby się ruszać! Wydaje mi się, że Ci, którzy mówią, że jazda na rowerku czy machanie rękami przed telewizorem w ślad za instruktorem nic nie dają, sami NIC nie robią, albo spróbowali parę razy i zrezygnowali bo nie zauważyli POŻĄDANYCH EFEKTÓW
Otóż, nie od razu Rzym zbudowano, ja dla przykładu, żeby się zmotywować robiłam sobie zdjęcia co miesiąc w tej samej pozycji, żeby móc porównywać zmiany i to pomogło. Widziałam, jak moje ciało się zmienia i dodawało mi to motywacji i determinacji, by dążyć do celu :) Oczywiście ćwiczenia to dopiero połowa sukcesu, bo jeśli ktoś uważa, że ćwicząc wypełnia swój 'obywatelski' obowiązek i w dalszym ciągu wpierdziela śmieciowe żarcie, chipsy, frytki, słodycze, hamburgery z MC i zapiją to wszystko 'dietetyczną' colą, żeby móc mówić, że jest na diecie, no to niestety, ale tak to nie działa :> Trzeba się pewnych rzeczy 'wyrzec', między innymi tych wyżej wymienionych i zamienić je na porcje warzyw lub owoców. 
Na samym początku kiedy chciałam się pozbyć nadprogramowych kilogramów spożywałam ok. <1500 kcal. Później, kiedy nie zależało mi już na chudnięciu, dodawałam stopniowo kcal (tych ZDROWYCH!) tak, żeby zaobserwować, kiedy waga przestanie spadać. Aktualnie, dziennie spożywam ok. 2100-2200 kcal - wszystko to podzielone na PIĘĆ posiłków, które staram się jeść w równych odstępach czasowych (wiadomo, bez przesady, raz zjem wcześniej, raz później, nic się nie stanie). W mojej diecie jest dużo nabiału (ale bez przesady, nie jem całego twarogu ani nie wypijam 1l mleka czy kefiru) - mleko, kefiry, maślanki, twarogi (chude) i od czasu do czasu ser, białe pieczywo tylko do śniadania, przez resztę dnia chleb razowy, graham, probody, ziomek etc, no i owoce - melony, arbuzy, brzoskwinie, morele, mango, banany, jabłka, pomarańcze i mandarynki (oczywiście, jak jest sezon) zazwyczaj zjadam je w postaci 'sałatki owocowej' jako dodatek do drugiego śniadania i zawsze blenduję jeden owoc do podwieczorku (w zależności od tego co wypadnie, kleik ryżowy, kasza manna, jaglana, kukurydziana, chia czy płatki owsiane/gryczane) :) Przy okazji obalam kolejny mit, że OWOCE SĄ NIEZDROWE BO MAJĄ CUKIER - mają, ale pamiętajcie, KALORIA KOLORII NIE RÓWNA. Owoce są skarbnicą WITAMIN i zawierają BŁONNIK, który przyśpiesza przemianę materii, Także, porównywanie rzeczy na zasadzie, że 2 banany mają tyle samo cukru, co baton MARS, jest zupełnie BEZ SENSU
Odbiegając nieco od tematu, zdziwiłam się trochę kiedy trener, zapytany, ile kcal dziennie powinnam dostarczać, odpowiedział : 1600 kcal (na redukcji). Tylko, że nie chodzi mi o dalsze chudnięcie, bo będzie to graniczyć z anoreksją, a do takiego stanu nie mam zamiaru dążyć, chodzi mi o ujędrnienie ciała i wzmocnienie mięśni... i wyrobienie klatki i pleców (błędem z mojej strony było pozostawienie ich bez ćwiczeń przez długi czas, bo 'ćwiczenia były za trudne...'), którym troszkę mięśni brakuje. Nie chcę wyglądać jak HULK WOMAN, chcę żeby wszystko ładnie, kobieco zarysowało. Z resztą, dlaczego redukcja, skoro zawartość tłuszczu jest poniżej normy a mięśnie są widoczne? Pojęcia nie mam. Może dopytam się go następnym razem, jak pójdę na siłownię. 
Tymczasem idę dalej męczyć AC: Podziemie - szczerze mówiąc, nie jest to najlepszy tom serii. Uważam, że Bowden mógł się nieco bardziej postarać. Kilka rzeczy w ogóle mi się nie podobało, zwłaszcza to, w jaki sposób templariusze prowadzili swoje śledztwo - zbyt przewidywalne i zbyt banalne...ALE, żeby wypowiedzieć się o całości, trzeba przeczytać do końca :> 

0 komentarze: