Wyjazd.
(Na dołączonym zdjęciu: kasza manna z odżywką białkową, kakao, bananem i borówkami)
Na siłowni bez większych zmian. Jutro czeka analiza składu ciała (W KOŃCU) i nowy zestaw ćwiczeń, który, po bliższym zapoznaniu, wydaje się być jeszcze bardziej wymagający i wyczerpujący od poprzedniego ( rozgrzewka + 8 ćwiczeń po 4 serie x 25-30 powtórzeń i do tego walnięte 30 minut cardio). Jednak tak długo, jak widać efekty tj. wzmocnione mięśnie, bardziej jędrne ciało, lepsze samopoczucie, większa wytrzymałość... to ja nie mam nic przeciwko takiemu zdrowemu ''męczeniu się'' trzy razy w tygodniu :)
Mojemu TŻ udało się w końcu namówić mnie na wyjazd do Łodzi i spotkanie z K, jego 'starym' przyjacielem, choć tak naprawdę słowo 'przyjaciel' nie jest tym właściwym i jedynym, które tutaj pasuje, i jego rodziną :) W samej Łodzi nigdy tam nie byłam, wiele słyszałam i, nie ukrywam, odnosiłam się do tego pomysłu z lekką niechęcią. Nie mniej jednak, przyznałam mu rację, iż owy pomysł głupi wcale nie jest. Jak mi to wytknął kochany TŻ, często napominam, że chciałabym pojechać tu i tam, a jak przychodzi co do czego, to jest 'a może jednak nie... może kiedy indziej... pomyślę...' więc czemu, do jasnej cholery, by tego nie zmienić? Okres wakacyjny się kończy, ja pod koniec sierpnia zamierzam iść na trzy tygodnie do pracy, potem zacznie się kolejny rok akademicki, a zatem sporo czasu nie zostało. Bilety już kupione. Wyjeżdżamy w sobotę skoro świt i czeka nas ponad 6 godzin w pociągu (z jedną przesiadką), na miejscu spotkanie z K, obiad, zwiedzanie, zwiedzanie i jeszcze więcej zwiedzania (i zdjęć!) i w między czasie coś na ząb się za pewne się trafi (omnomnom~). I tak zlecą nam te dwa dni, powrót późną nocą busem, ale już bezpośrednio do domu, więc i wyspać będzie się trochę można.
Denerwuję się trochę tym wszystkim, bo trzeba będzie się spakować (i o niczym nie zapomnieć!), przyszykować coś (a mówiąc 'coś' mam na myśli coś zdrowego) do wszamania na drogę... i przede wszystkim wstać prawą, a nie lewą nogą - ale to chyba będzie najprostszy do spełnienia punkt... mam nadzieję :D
Teraz zaś idę czytać, bo 'Lekarz, który wiedział za dużo' sam się przecież nie przeczyta :> A do końca roku mam zamiar przekroczyć magiczną liczbę 50 przeczytanych książek.
0 komentarze: