Batoniki owsiano-marchewkowe
(jedno z dwóch zdjęć, które udało mi się zrobić zanim 'raw' snacki zniknęły)
Zaczął się rok uniwersytecki i zaczął się brak wolnego czasu. Tydzień zazwyczaj spędzam na nauce (przez co zdarza mi się zaniedbywać mojego TŻ) i tworzeniu notatek zdatnych do późniejszego przygotowania do egzaminów - nie żebym była kujonem, zwyczajnie nie lubię robić wszystkiego na ostatnią chwilę, organizacja przede wszystkim! W weekendy zaś i w wolnym czasie (którego jest mniej więcej tyle, co kot napłakał) albo z ulgą chowam się w kuchni i pichcę moje kulinarne 'cudeńka' , albo chwytam książkę, zakopuję się w kocu i popijając gorącą herbatę pochłaniam zachłannie to co wypożyczyłam z pobliskiej biblioteki.
Co takiego wydarzyło się w minionym miesiącu? Kilka testów, trochę nerwów, zapisałam się z własnej, nieprzymuszonej woli do kółka języka niemieckiego (cii! nikt nie musi wiedzieć, że tylko dlatego, żeby móc jechać na 'wyjazd naukowy' do Berlina), zostałam wybrana na przewodniczącą kółka języka angielskiego (nie dość, że się człowiek chował po kątach, to wybrali i jeszcze przydzielili funkcję) i... to chyba wszystko. W przyszłą środę szykuje się wyjazd z kółka niemieckiego do Poznania, więc wypadną dwa wykłady (dzięki czemu test z gramatyki opisowej przesunął się na za trzy tygodnie) i przy okazji człowiek nie dość, że się zrelaksuje, to jeszcze się dowie czegoś ciekawego :)
Nie przedłużając, poniżej podaję wam tajny przepis na snacki ze zdjęcia - jak każdy przepis można go modyfikować według własnych potrzeb i preferencji :)
Dziś wieczorem mam w planach przygotowanie 'eksperymentalnej' kolacji (zazwyczaj wcinam ciemne bułki z kurczakiem, twarogiem, sałatą, papryką i tym podobnymi, czasem dorzucam do tego serek wiejski, albo marchew) w związku z ostatnimi pomiarami na siłowni - spadło trochę mięśni nad czym ubolewam, a przybyło tłuszczu - ale w moim przypadku to nawet i dobrze, bo i tak mam go niewiele. Po rozmowie z trenerem doszłam do wniosku, że muszę wprowadzić parę zmian w swojej 'diecie', i przy okazji przybrać trochę na wadze, co wyjdzie mi tylko na zdrowie :) Zobaczymy co z tego wyjdzie za miesiąc.
Co takiego wydarzyło się w minionym miesiącu? Kilka testów, trochę nerwów, zapisałam się z własnej, nieprzymuszonej woli do kółka języka niemieckiego (cii! nikt nie musi wiedzieć, że tylko dlatego, żeby móc jechać na 'wyjazd naukowy' do Berlina), zostałam wybrana na przewodniczącą kółka języka angielskiego (nie dość, że się człowiek chował po kątach, to wybrali i jeszcze przydzielili funkcję) i... to chyba wszystko. W przyszłą środę szykuje się wyjazd z kółka niemieckiego do Poznania, więc wypadną dwa wykłady (dzięki czemu test z gramatyki opisowej przesunął się na za trzy tygodnie) i przy okazji człowiek nie dość, że się zrelaksuje, to jeszcze się dowie czegoś ciekawego :)
Nie przedłużając, poniżej podaję wam tajny przepis na snacki ze zdjęcia - jak każdy przepis można go modyfikować według własnych potrzeb i preferencji :)
***
Batoniki owsiano-marchewkowe
SKŁADNIKI:
4 łyżki płatków owsianych (mogą być zwykłe, albo górskie),
3 łyżki mleka (może być roślinne lub krowie),
1/2 łyżki miodu wielokwiatowego (lub więcej, jeśli wolicie, żeby całość wyszła słodsza)
1 łyżka wiórków kokosowych,
1 łyżeczka nasion chia,
1 łyżeczka zmielonego ostropestu (można pominąć, bądź zastąpić czymś innym),
3-4 suszone daktyle,
2 suszone śliwki,
1 marchewka,
15-20g orzechów (ziemne, pekan, włoskie, laskowe - kto co lubi),
1 łyżeczka pestek dyni,
1 lub 1/2 łyżeczki kakao,
PRZYGOTOWANIE:
Obieramy marchewkę i trzemy na tarce o małych oczkach. Następnie wrzucamy ją razem z płatkami owsianymi, miodem, kakao, wiórkami kokosowymi, nasionami chia, ostropestem, suszonymi daktylami i śliwkami (uprzednio posiekanymi) do malaksera i 'zalewamy' 3 łyżkami mleka. Całość blendujemy kilkakrotnie, aby mieć pewność, że składniki dobrze się ze sobą połączyły - musi nam wyjść zbita, plastyczna masa. Teraz dorzucamy orzechy i pestki dyni i mieszamy całość łyżką. Pojemnik (najlepiej kwadratowy lub prostokątny) wykładamy papierem do pieczenia i wykładamy nań naszą masę. Rozprowadzamy ją równomiernie i przy okazji 'ubijamy', żeby po wycięciu nasze batoniki się nie rozlatywały. Zamykamy i wstawiamy do lodówki na parę godzin (a najlepiej na całą noc). Następnego dnia można wyjąć stwardniałą masę z papieru i poporcjować według preferencji :) Batoniki przechowywać w lodówce - ostatniego wzięłam ze sobą na wykłady; był dobry, ale zrobił się strasznie miękki (całe szczęście zapakowałam go w folię aluminiową.
WARTOŚĆ ODŻYWCZA W PORCJI
(po podzieleniu masy na 8 mini batoników)
68 kcal
B: 2.1g
T: 3.1g
W: 9g
(W tym cukry: 1,5g)
Błonnik: 2g
***
0 komentarze: